Dzień transplantacji w gorzowskim szpitalu
- Świadomość społeczna wzrosła. Coraz mniej ludzi chce zabierać narządy do nieba – mówi Jerzy Stasiak, kierownik gorzowskiego OIOM-u. 26 stycznia obchodzimy Ogólnopolski Dzień Transplantacji.
Jerzy Stasiak tłumaczy, że jego oddział jest dosłownie na początku drogi do transplantacji. To tu lekarze komisyjnie (po przeprowadzeniu szeregu badań) orzekają śmierć mózgu. I to ci lekarze biorą na siebie rozmowy z bliskimi zmarłego pacjenta.
Śmierć nie poszła na marne
- Choć w Polsce, zgodnie z prawem, dawcą może być każdy, kto za życia nie wyraził sprzeciwu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, to szanujemy zdanie rodziny i pytamy jej o zgodę – tłumaczy Jerzy Stasiak, lekarz anestezjolog, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii z Poddziałem Intensywnej Terapii dla Dzieci. Specjalista opowiada, że to bardzo trudne rozmowy. - Pytamy, jakim człowiek był pacjent. Jeśli dobrym, to może chciałby pomóc innym nawet po śmierci... – opowiada szef OIOM-u. Dodaje, że czasem jeden dawca może uratować nawet pięć osób, jeśli miał zdrowe serce, płuca, nerki, wątrobę.
- Niestety, ktoś musi umrzeć, by ktoś inny mógł mieć szansę na życie. Narządy nie rosną na drzewach – mówi Jerzy Stasiak. Dodaje, że często rodziny zmarłych, których narządy trafiły do przeszczepu, pytają, czy zabieg się udał, czy organ podjął pracę w nowym ciele. - Może jest im łatwiej, kiedy wiedzą, że ta śmierć nie poszła na marne – tłumaczy lekarz.
Mniej pobrań przez pandemię
W ubiegłym roku w Gorzowie od zmarłych pacjentów do przeszczepu pobrano: 10 nerek, 4 serca, 5 wątrób, 10 rogówek. - To znacznie mniej niż w poprzednich latach. Miała na to wpływ również pandemia. Intensywna terapia bardziej skupiała się na pacjentach covidowych – wyjaśnia Jerzy Stasiak.
Ogólnopolski Dzień Transplantacji obchodzimy 26 stycznia. Tego dnia w 1966 r. w I Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w Warszawie zrobiono pierwszy przeszczep nerki i był to przełomowy dzień dla wszystkich, którzy życie zawdzięczają dawcom.